Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Badanie techniczne samochodu po nowemu. Diagności mówią: To się nie uda

Rząd przykręca śrubę stacjom diagnostycznym. Wprowadza zmiany, które mają z polskich dróg wyeliminować zagrażające bezpieczeństwu rzęchy. Ale jest przy tym mnóstwo wątpliwości.

Autor: iStock

Prace nad nowymi rozwiązaniami trwały bardzo długo, a w ich trakcie rodziły się i ginęły kolejne pomysły. Proponowano np., aby diagnosta sprawdzający pojazd (a takie badanie przeprowadza się w większości przypadków raz do roku) robił zdjęcia samochodu. Miało to być kilka fotografii, w tym deski rozdzielczej. Wszystko to byłoby przechowywane przez kilka lat.

W końcu poznaliśmy rozwiązania, których większość ma wejść w życie 1 stycznia.

– Dążymy do stworzenia spójnego systemu nadzoru nad badaniami technicznymi pojazdów oraz działalnością stacji kontroli pojazdów, który ma zapewnić wysoki poziom badań technicznych i poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego. Nowe rozwiązania umożliwią sprawne reagowanie, eliminowanie i zapobieganie nieprawidłowościom związanym z przeprowadzaniem badań technicznych pojazdów. Zmiany dostosowują polskie prawo w tym zakresie do przepisów UE – tłumaczył minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.

Jego resort wylicza te zmiany:

  • Wprowadzony zostanie organ nadzoru nad prawidłowością przeprowadzania badań technicznych, umieszczania cech identyfikacyjnych oraz dokonywania innych czynności diagnosty związanych z dopuszczeniem pojazdu do ruchu.
  • Nadzór powierzony zostanie Dyrektorowi Transportowego Dozoru Technicznego. Natomiast starosta będzie nadal organem nadzoru nad przedsiębiorcami prowadzącymi stacje kontroli pojazdów.
  • Stworzony zostanie nowy system egzaminowania i szkolenia dla kandydatów na diagnostów i diagnostów.
  • Zostanie utworzony Krajowy Punkt Kontaktowy do spraw Badań Technicznych odpowiedzialny za wymianę informacji z krajowymi punktami kontaktowymi innych państw członkowskich Unii Europejskiej oraz z Komisją Europejską.

Brzmi to szalenie urzędowo, ale jak przyjrzeć się szczegółom, to jest to naprawdę poważna zmiana. Problem jednak w tym, że nowe zasady – zdaniem diagnostów – są trudne do zrealizowania.

Serwis dziennik.pl opisuje, że diagności nie wiedzą, i mówią, że nie maja takiej możliwości, żeby sprawdzić działanie systemu eCall (obowiązkowy w najnowszych samochodach), który sam w razie wypadku wzywa pomoc. Ministerstwo chce też, żeby diagnosta „tropił” przeróbki w silniku. Ale diagności narzekają, że nie są w stanie tego ustalić, nie mają do tego narzędzi i umiejętności.

Dodatkowo mechanik będzie musiał sprawdzić, czy prawidłowo działają dodatkowe urządzenia jak toalety w autokarach. I to też problem. - Diagnosta nie ma wiedzy, ani możliwości technicznych umożliwiających weryfikację instalacji do przygotowywania posiłków, instalacji sanitarnych, innych urządzeń jak np. systemy audiowizualne. Ustawodawca nie stworzył w tym zakresie norm ani przepisów określających warunki techniczne, do których mógłby się odnosić diagnosta przy badaniu technicznym – punktuje Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama