Silvant Handball Elbląg o włos od zwycięstwa

Rywalizacja zapowiadała się wyrównanie, bo oba zespoły miały podobny bilans ligowy. Od pierwszych akcji widać było, że żaden z nich nie zamierza oddać pola. Tempo było wysokie, a wynik zmieniał się niemal co chwilę. Po pierwszym kwadransie Silvant był na minimalnym prowadzeniu, jednak dobra seria gdańskiego bramkarza sprawiła, że gospodarze mieli dłuższą przerwę w zdobywaniu bramek. Mimo przestoju elblążanie szybko wrócili do gry i do przerwy było 14:14.

Druga połowa również była pełna zwrotów akcji. Silvant zdołał odskoczyć na trzy trafienia po skutecznych rzutach Michała Ściesińskiego i Michała Pereta. Wydawało się, że gospodarze przejmują kontrolę nad spotkaniem, jednak problemy w grze w przewadze i kilka błędów technicznych otworzyły drogę Wybrzeżu do kontr. Goście zdobyli pięć bramek z rzędu i wyszli na prowadzenie.

Elblążanie walczyli do samego końca. W końcówce doprowadzili do remisu i mieli jeszcze szansę na bramkę na wagę trzech punktów, jednak gdańska defensywa wytrzymała napór. Dogrywki w I lidze nie ma — więc o wyniku przesądziły karne. W nich chłodniejszą głowę zachowali zawodnicy Wybrzeża.

Najskuteczniejszymi w barwach Silvantu byli Adam Nowakowski, Jakub Sparzak, Mikołaj Solecki i Michał Ściesiński — wszyscy po 5 bramek.

W podsumowaniu meczu głos zabrał kapitan Silvantu, Adam Nowakowski, który nie ukrywał, że drużyna ma jeszcze sporo do poprawy. Podkreślił, że największym problemem była różnica między tym, co zespół pokazuje na treningach, a tym, co prezentuje w lidze:

— Na treningach wyglądamy bardzo dobrze, naprawdę jest ogień. Problem w tym, że nie potrafimy jeszcze przenieść tej pracy na mecz. To musimy zmienić. Jeśli zaczniemy grać tak, jak trenujemy, wyniki też przyjdą. Teraz najważniejsze, żeby to, co robimy na sali, zaczęło przekładać się na ligowe spotkania.

Elblążanie dopisują do tabeli jeden punkt, a kolejny mecz rozegrają na wyjeździe — 23 listopada zmierzą się z Tytanami Wejherowo.