Concordia nie zwalnia i zimuje na szczycie

To był jeden z tych meczów, w których bardziej niż styl liczą się charakter i cierpliwość. W Biskupcu elblążanie mierzyli się z rywalem, który u siebie nie przegrywa, grający na małym, sztucznym boisku, przypominającym warunkami niemal halę. Dodajmy do tego głośną, żywiołową publiczność i mamy obraz najtrudniejszego wyjazdu tej rundy.

Pierwsza sytuacja należała do Concordii, gdy Gracjan Szpucha idealnie dograł do Łukasza Makarskiego, ale ten trafił prosto w bramkarza. Chwilę później gospodarze zadali cios. W 21. minucie Mykhalio Kolesnyk uderzył z ostrego kąta i wykorzystał błąd Kacpra Więsika.

Concordia długo szukała sposobu, by przedrzeć się pod bramkę Tęczy. Udało się dopiero w 40. minucie. Po szybkiej wymianie podań Bartosz Danowski zagrał idealnie do Makarskiego, który pewnie wykończył akcję.

Po przerwie elblążanie prowadzili grę, ale gospodarze konsekwentnie blokowali ich ataki. Kiedy wydawało się, że mecz może wymknąć się spod kontroli, w 79. minucie szczęście sprzyjało Concordii – nieudane podanie Makarskiego odbiło się od obrońcy i trafiło pod nogi Sebastiana Tomczuka. Ten z bliska dał gościom prowadzenie.

Tęcza nie odpuściła. W 85. minucie piękna, szybka akcja gospodarzy zakończyła się golem Pawła Galika. Do końca meczu trwała walka, a emocji nie brakowało – w tym protestów Tęczy po jednej z interwencji Więsika, zakończonych wyrzuceniem członka sztabu gospodarzy.

Concordia kończy rundę jesienną jako lider z pięciopunktową przewagą nad Stomilem Olsztyn i rywalami z Giżycka, a sześcioma nad Polonią Lidzbark Warmiński. Elblążanie mogą pochwalić się najlepszym atakiem w lidze i jedną z najszczelniejszych defensyw.