"Pan przejeżdżający obok zauważył, że nad kanałem elbląskim, ktoś miał w zamiarze wyrzucić niebieski worek do wody. Do worka przywiązana była cegłówka. Pan zaniepokoił się tym faktem i zatrzymał samochód. Ów ktoś, prawdopodobnie przestraszony, że został nakryty na gorącym uczynku, odjechał z piskiem opon... Pan odwiązał cegłówkę i związany sznurkami na kilka supłów. Wór, z którego dochodziło miauczenie, przywiózł do nas" - opisuje elbląskie schronisko.
"Wydostaliśmy koty z worka. Są u nas, bezpieczne. Miały wiele szczęścia, że cała ta scena została zauważona, a reakcja była natychmiastowa.
„Człowieku”, który się tego dopuściłeś, oby karma do ciebie wróciła! A bohaterowi, który bez namysłu zatrzymał samochód i uratował te bezbronne stworzenia - po stokroć dziękujemy" - czytamy dalej w poście schroniska.
"Mamy już serdecznie dość… Codziennie trafiają do nas skrzywdzone, porzucone zwierzęta. Schroniskowy samochód jest non stop w trasie, a telefony w sprawie bezpańskich, chorych, zabiedzonych psów i kotów się urywają. Nie mamy już miejsca na kolejne zwierzęta. Jesteśmy wyczerpani…" - kończą swój post pracownicy schroniska OTOZ Animals w Elblągu.
Do tematu powrócimy.
Napisz komentarz
Komentarze