Mateusz Wojciechowski jest elblążaninem, ma 26 lat. 1 lipca 2024 miał się pojawić u bram wojska, jednak 2 czerwca uległ wypadkowi, w wyniku którego jest sparaliżowany od szyi w dół. Akcja pomocowa dla Mateusza ruszyła dynamicznie. Odbywała się zarówno w Internecie, jak i na ulicach Elbląga, podczas miejskich imprez. Teraz temat został poruszony w programie "Pytanie na śniadanie".
"Dzisiejszy czerwony dywan jest wyjątkowy, bo chcielibyśmy, aby pomoc, którą tu zaraz wygenerujemy, trafiła do konkretnej osoby. Mateusz z Elbląga tej pomocy potrzebuje. Wy byliście ostatnio w Elblągu i się zżyliście z tamtejszymi mieszkańcami. Oni pisząc do nas, zasugerowali, że jest osoba, która potrzebuje pomocy. Stwierdziliśmy, że pomożemy. Tutaj mam koszulki i szaliki, które będzie można wylicytować podczas Elbląskiego Święta Chleba. (...) Mateusz to fantastyczny facet, uśmiechnięty, bardzo energiczny, a teraz potrzebuje Państwa wsparcia"
- mówiła Marta Surnik.
"Mam dla Was niespodziankę, mam marker, podpiszcie się proszę dla Mateusza, koszulki będzie można wylicytować podczas Elbląskiego Święta Chleba"
- zwróciła się prowadzących programu "Pytanie na śniadanie" Marta Surnik.
Stawiamy przyszłego żołnierza na nogi
Historię Mateusza przybliżyła jego mama:
"Wyobraź sobie. Jest trzecia w nocy. Pierwszy ciepły weekend lata. Ktoś budzi Cię z informacją, że Twój syn miał wypadek. Karetka jest już w drodze. Zbiegasz na dół i nie masz jeszcze pojęcia, że to, co za chwilę zobaczysz i usłyszysz, zmieni na zawsze Twoje życie i życie całej Twojej rodziny...
Karetka przyjeżdża. Stan Twojego syna jest krytyczny. Potrzebny jest śmigłowiec ratunkowy do transportu. Diagnoza: złamanie kręgosłupa w odcinku szyjnym. Twój syn musi być pilnie operowany. Operacja trwa prawie 7 godzin. Po wybudzeniu słyszysz najgorsze: Twój syn jest sparaliżowany od szyi w dół…
Mam na imię Ania, a ta opowieść jest prawdziwa i wydarzyła się 2 czerwca 2024 roku. Mateusz to mój syn. Niefortunny zbieg zdarzeń stał się końcem jego planów, koszmarem, z którego wierzę – można się wybudzić.
Od zawsze wszyscy mówiliśmy na niego Malutki. Niski, nie za silny, za to duchem najsilniejszy z nas wszystkich. Osiągnął właśnie to, że wyrósł na najsilniejszego członka naszej rodziny: biegi, smocze łodzie, Runmageddon, rąbanie drewna, morsowanie – to było jego życie.
Mateusz ma taki dar, że gdzie się nie pojawi, zaraża optymizmem. Nigdy nie odmówił nikomu pomocy, wysłuchał, poradził, podniósł na duchu. Naprawdę to potrafi. Zawsze na czas, bez marudzenia, bez pytania, z uśmiechem. To cały Mateusz.
Wojsko to jego marzenie. Już podczas studiów skończył Legię Akademicką, po czym starał się dostać do szkoły oficerskiej. Dla niego dążenie do celu to podstawa. Dostał się! 1 lipca 2024 miał się pojawić u bram wojska...Malutki to największy wojownik, jakiego nosi ta ziemia. Powrót do pełni sił to pierwsze, co musi zrobić, a my mu w tym pomożemy. Nigdy się nie podda, będzie walczył! Miejsce w wojsku wciąż na niego czeka, nie został skreślony z listy, więc tym bardziej ma realny cel do osiągnięcia.
Aktualnie Mateusz przebywa w szpitalu, jednak po wyjściu, będzie wymagał ciągłej opieki i specjalistycznej rehabilitacji. Jest to związane z wysokimi kosztami finansowymi, jednak wierzę, że to się uda. Pieniądze nie mogą stanąć nam na przeszkodzie...
Wierzę, że uda się zjednoczyć armię ludzi, aby postawić mojego syna na nogi! Każdy gest dobrego serca, każda wpłata, każde udostępnienie – są na wagę złota"
- napisała mama Mateusza.
Wesprzeć zbiórkę dla Mateusza można klikając tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze