Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku zarzucają 31-letniemu mężczyźnie, że we wrześniu 2022 roku w trakcie jednego z pochówków wyjął z grobu złożone w nim przez członków rodziny przedmioty – zegarek oraz tytoń. Z uwagi na interwencję innego pracownika zakładu odstąpił od ich zaboru. Ponadto w tym samym miesiącu w trakcie kolejnego pochówku, po otwarciu trumny prokuratura zarzuca mu, że przeszukał kieszenie ubioru zmarłego celem odnalezienia włożonych przez rodzinę papierosów.
Podejrzany złożył dziś przed Sądem Rejonowym w Elblągu wyjaśnienia, podczas których powiedział, że nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
Przesłuchany został również Pan Eryk, który powiadomił o sprawie Zbigniewa Stonogę oraz prokuraturę - świadek dziś podtrzymał w całości zeznania, które złożył w prokuraturze - "to, co złożyłem w zeznaniach to jest cała prawda (...) "Po pogrzebie jakaś kobieta położyła na urnę zegarek, tytoń i jakieś zabawki dziecięce. Pamiętam jak rodzina się już rozeszła, my musieliśmy tę urnę przysypać, a Marek chciał ukraść zegarek i tytoń, ja powiedziałem, że w ten sposób nie pracujemy i żeby to odłożył. Po moich słowach odłożył je na miejsce" - mówił Pan Eryk.
Pan Eryk powiedział, że to zdarzenie zgłosił szefowi: "Najpierw powiedziałem to na imprezie firmowej, kobieta, która była na tym spotkaniu powiedziała, że to nie pierwsza taka sytuacja, że Marek jest na wylocie. Następnie była sytuacja z otwarciem trumny, pojechałem wówczas bezpośrednio po pogrzebie do szefa i powiedziałem mu o obu tych sytuacjach. Wtedy szef mi dziękował i mówił, że dobrze, że przyjechałem i o takich rzeczach mówię. Na drugi dzień rozmawiałem z innym pracownikiem, który powiedział mi, że też już zgłaszał, ale nic to nie skutkowało. Po moim zgłoszeniu Marek został wyrzucony z pracy" - wyjaśniał Sądowi Pan Eryk.
Świadek był pytany również o drugą sytuację, czyli znieważenia zwłok - "Z tego co pamiętam trumna zjechała na dół, Marek wskoczył na tę trumnę, otworzył ją i zaczął obszukiwać zmarłego, nie pamiętam wtedy czy znalazł papierosy. W pewnym momencie jeden z pracowników krzyknął: Marek uważaj, bo idą ludzie i wtedy wszyscy zaczęli zasypywać, a trumna była nie do końca zamknięta, więc ziemia leciała na ciało" - wyjaśniał Pan Eryk.
Sąd odczytał również wcześniejsze zeznania Pana Eryka, które świadek dziś w całości podtrzymał, a mówił tam między innymi, że pracownicy zakładu pogrzebowego dopuszczali się wyzywania zmarłych, a jeden z nich miał nawet zwłoki... kopnąć.
W tej sprawie zostaną przesłuchani jeszcze inni pracownicy elbląskiego zakładu pogrzebowego, ich właściciel oraz kobieta z bliskiej rodziny zmarłego.
Do tematu powrócimy.
Łukasz Nosarzewski
Napisz komentarz
Komentarze