Nie byłoby Biennale i elbląskich form przestrzennych, gdyby nie Gerard Kwiatkowski i Marian Bogusz, gdyby nie porwani szaleńczą ideą sekretarze partyjni i władze miasta, a przede wszystkim dyrekcja i załoga Zamechu. Już przed wojną sformułowano ideę wyjścia sztuki z sal muzealnych i wystawienniczych i włączenia jej w obręb życia publicznego. Ale nikt nigdy ani wcześniej, ani później nie zrobił tego w takiej skali, jak Gerard Kwiatkowski. Artyści zbratali się z robotnikami, wspólnie tworzyli, pracowali, jedli i odpoczywali. Abstrakcyjne, czasami wręcz dziwaczne, a przede wszystkim niefunkcjonalne formy przestrzenne wypełniły krajobraz zrujnowanego wojną miasta, oddziałując na kolejne pokolenia mieszkańców. Elbląg stał się otwartą galerią, osobną i jedyną na świecie.
Napisz komentarz
Komentarze