Jak czytamy w zapowiedzi odcinka na oficjalnej stronie programu "Nasz Nowy Dom" - "dzieciństwo bohaterki odcinka było bardzo trudne. Dysfunkcyjni rodzice nadużywali alkoholu i zabierali ją ze sobą pod kościół, aby pomagała im zbierać pieniądze. Po paru latach pobytu w domu dziecka trafiła do babci, która wywalczyła w sądzie prawo do opieki. Po śmierci dziadka kobieta się załamała i wkrótce także zmarła. Pani Żaklina musiała wrócić do domu dziecka".
W zapowiedzi odcinka czytamy, żekobieta z nadzieją zaczęła dążyć do stworzenia prawdziwego domu. Niestety, krótko po narodzinach syna Alana, partner pani Żakliny zginął w tragicznym wypadku, a oni zostali na świecie sami.
- Załamałam się psychicznie totalnie, ale dzięki Alanowi się podniosłam i zaczęłam walczyć o lepsze jutro. Mimo tego, że było to dla mnie bardzo ciężkie.
- Moja mama jest całe życie bardzo dzielna, mądra i silna. Jestem z niej bardzo dumny - mówi nastolatek.
Na oficjalnej stronie programu Nasz Nowy Dom możemy również przeczytać, że dzięki pieniądzom odłożonym z renty po dziadkach i ciężkiej pracy kobiecie udało się odłożyć na mieszkanie. Udało się wyremontować je od podstaw, a efekt był zachwycający. -
Było przepiękne i zrobione tak, jak sobie wymarzyliśmy - wspomina z uśmiechem. Niestety, pewnego wieczoru ich lokum wraz z poczuciem bezpieczeństwa zabrał pożar. Jego przyczyny nie udało się ustalić. - Dziesięć minut i wszystko straciliśmy. Nie mamy rodziny, nie mamy wsparcia, więc zastanawiałam się, co dalej z nami będzie - opowiada pani Żaklina, której w trudnym momencie pomogła koleżanka.
"Kobieta z dzieckiem trafiła do domu samotnej matki, potem do lokum socjalnego bez łazienki. Pani Żaklina pracuje, ale większość dochodów pochłania czynsz za lokal tymczasowy i nie ma żadnych szans na to, aby znowu wyremontowała i umeblowała swoje własne mieszkanie, które zostało doszczętnie zniszczone. Ogień pochłonął ściany i podłogi oraz wszystkie instalacje. Brakuje okien, a na elewacji cały czas widać skutki ogromnego żywiołu" - czytamy dalej.
Do tematu powrócimy.
Napisz komentarz
Komentarze