Zawsze uśmiechnięta
Elbląskimi tramwajami jeździ od 14 lat. W Elblągu zasłynęła jako jedna z pierwszych kobiet za ich sterami, co wówczas było niespotykanym zjawiskiem. Z uśmiechem wspomina kolegów, którzy nie wierzyli, że może sobie poradzić. Jej przygoda z przemierzaniem torowisk zaczęła się od przypadkowego ogłoszenia o naborze na kurs. Postanowiła spróbować, i – jak się później okazało – to był strzał w dziesiątkę. Spełnia się nie tylko jako motornicza, ale również „zawsze uśmiechnięta pani Ania”, bo tak mówią o niej pasażerowie, którym dała się poznać ze swojej pozytywnej energii.
Mamo, znowu karmisz gołębie?
Pani Ania jest mamą dwóch, dorosłych już córek. Obydwie zgodnie twierdzą, że mama od zawsze kochała zwierzęta i z sercem na dłoni podchodziła nawet do najmniejszych stworzeń. Kiedy przyjeżdżają do rodzinnego domu śmieją się, że za oknem „oswojone” przez panią Annę gołębie, już czekają na jedzenie. Znajomi z młodzieńczych lat również wspominają, że już jako nastolatka, motornicza nie umiała przejść obojętnie wobec krzywdy żadnego ze zwierząt.
To miał być zwykły dyżur
Jak każdego dnia, pani Ania założyła niebieską, służbową koszulę i jeszcze przed wschodem Słońca ruszyła z pierwszym tramwajowym kursem. Po kilku godzinach pracy zauważyła jednak coś, co nie pozwoliło jej przejechać obojętnie.
- Na torach leżała ranna mewa. Bez namysłu zatrzymałam tramwaj i wysiadłam, aby zabrać ją do kabiny. Była bardzo przestraszona, musiałam znaleźć sposób, aby ją złapać, bo chciała uciekać, trzepotała skrzydłami – opowiada nam motornicza.
Jak się później okazało, ptak nie był w stanie samodzielnie odlecieć, ponieważ jedno ze skrzydeł było złamane.
- Zadzwoniłam do ośrodka zajmującego się rehabilitacją zwierząt i opowiedziałam o całej sytuacji. Sympatyczni pracownicy natychmiast zareagowali. Umówiliśmy się, że odbiorą ode mnie ranną mewę na pętli tramwajowej – dodaje pani Anna.
Rozdzwoniły się telefony
Niedługo po spotkaniu ośrodek opublikował na swoim facebookowym profilu wpis o bohaterskim czynie motorniczej. Ku jej zdziwieniu, pod postem pojawił się bardzo pozytywny odzew internautów a sprawa, choć dotyczyła tylko małego stworzenia, nabrała rozgłosu.
- Telefon nie przestaje dzwonić. Co chwilę ktoś wybiera mój numer, aby podziękować za dobro, które okazałam mewie. Jestem szczęśliwa, że ludzie przejmują się losem słabszych od siebie stworzeń. Mam nadzieję, że z całej tej sytuacji wypłynie dla innych przykład, że warto się zatrzymać i pomóc, nawet najmniejszym stworzeniom – mówi nam bohaterka.
Poszkodowane zwierzę trafiło pod opiekę specjalistów. Kiedy dojdzie do siebie, zostanie z powrotem wypuszczone na wolność.
Nel Cybulska
Napisz komentarz
Komentarze