Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Rozmowa z Gretą Subatavičiūtė

Z każdym dniem zbliża się wrześniowa premiera "Czarownic z Salem" :) Kolejną wyjątkową osobą z grona realizatorów zaproszonych do współpracy przy spektaklu Arthura Millera jest Greta Subatavičiūtė z Litwy. Zapytaliśmy o jej pasję i pracę w naszym Teatrze. Rozmawiają Kamila Łyłka i Dorota Sianożęcka.
Rozmowa z Gretą Subatavičiūtė

Jak zaczęła się Pani przygoda z projektowaniem kostiumów?

Kostiumy w moim życiu pojawiły się już w dzieciństwie. Kiedy miałam około pięciu lat zaczęłam szyć lalki. Moje dzieciństwo przypadało jeszcze w czasach Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Lalka była wtedy bardzo trudno dostępną zabawką. A o jakiejś barbie to trudno było sobie nawet marzyć, że może ją ktoś mieć. Często nawet nie wiedziało się, że taka w ogóle jest. Chociaż jak ja się urodziłam ona już była, tylko w Ameryce, na Zachodzie, a nie u nas. W tamtych czasach lalki i w ogóle zabawki się szyło. I ja tak właśnie zaczęłam. Moja śp. Babcia była krawcową, więc nie miałam problemu z dostępem do materiałów, nici, igieł. Mogłam też się tym wszystkim bawić i korzystać z tego. Tylko problem niestety miała moja śp. Mama, bo bardzo dobrze pamiętam, jak kiedyś skroiłam jej jedyną wizytową suknię. Była w kwiaty i z organzy. W tamtych czasach taka sukienka była cudem świata :) I ja ją całą pokroiłam, bo były mi do jakiegoś projektu potrzebne kwiaty. Dostałam wtedy od mamy straszną karę i tak właśnie zaczęła się moja przygoda z projektowaniem. Jeszcze dużo było takich sytuacji, ale o tym już lepiej nie mówić :) Nie zniechęciło mnie to wcale.

Co najbardziej lubi Pani w swojej pracy?

Chyba spotkanie z ludźmi. Jestem już dojrzała i im dalej idę, tym jaśniej widzę, że nie ubiór jest najważniejszy. Odzież to jest tylko to, czym my się przykrywamy. Jest też wyrazem tego, co chcemy powiedzieć światu o sobie. Czasami nawet jest to kłamstwo, bo nie zawsze lubimy to co ubieramy, ale musimy nałożyć, bo mamy jakąś pracę czy jakieś spotkanie i musimy wyglądać odpowiednio dobrze, chociaż może w tym momencie wcale tak się nie czujemy. Najważniejsze jest odgadnąć duszę człowieka poza tym ubraniem. Odzież jest, można powiedzieć, takim pancerzem, który przykrywa to, co kryje się w głębi człowieka. Dlatego teraz najważniejszy dla mnie jest człowiek ze swoją historią, filozofią i psychologią. Nie zawsze daje się tak szybko człowieka rozłuszczyć jak orzech i jest to bardzo duży sukces dla mnie, jak uda się dojść do tego, co kryje się w środku człowieka. To jest najważniejsze.

Jakie realizacje wspomina Pani najlepiej i czy ma Pani jakieś marzenie zawodowe?

Każda ostatnia praca przypomina się najmocniej, bo te co były, to jest przeszłość i nie wracam do tego. Jestem zawsze niezadowolona z tego co zrobiłam. Zawsze, jak widzę efekty swojej pracy po czasie, bym coś zmieniła. Dlatego staram się nie wracać do tego co było, ewentualnie tylko tyle, żeby zobaczyć swoje błędy i uczyć się z tego, bo całe życie zdobywa się przecież doświadczenie. Z panią Teresą Rokitą, waszą świetną krawcową, śmiałyśmy się, że dla mnie kreowanie każdej postaci jest jak „zajście w ciążę”. Pani Teresa się mnie cały czas dopytywała: „jak to będzie wyglądać, co robimy”, a ja mówię: „Pani Tereso, mi się to jeszcze nie urodziło”:) Bywa tak, że długo nosi się tą postać w sobie i nie wiadomo do końca co z tego wyjdzie. Dlatego mi zawsze najmocniej zapada w pamięć i najbardziej wyraziste jest wspomnienie ostatniej pracy. Lubię pracę i w kinie, i w teatrze. Ostatnio pracowałam na planie filmowym i te półtora miesiąca było dla mnie trudne i wymagające, ale dzisiaj to już tylko wspomnienie lepszych i gorszych chwil. Nie mam chyba jakiegoś wyjątkowego marzenia, ja lubię zaskoczenia i lubię przyjmować to co przyniesie mi los.

A jak zaczęła się Pani droga z „Czarownicami z Salem” w Teatrze im. Aleksandra Sewruka w Elblągu?

Z tą sztuką też było tak, że chyba nic się nie dzieje bez przyczyny. Moje spotkanie z reżyserem Janem Buchwaldem też było niespodziewane, nieplanowane. Zadzwonił do mnie Wojtek Stefaniak, którego znam już od wielu lat, bo pracuję razem z nim, on często przyjeżdża do nas na Litwę. Dzięki niemu poznałam Jana Buchwalda i tak się wszystko potoczyło, że teraz po latach znaleźliśmy się w Elblągu. To on zaproponował mi pracę przy tworzeniu kostiumów do spektaklu „Czarownice z Salem” w Teatrze Sewruka.

Jakie będą kostiumy do „Czarownic z Salem”?

Przyzwyczaiłam się do współczesnego odczytywania klasycznych sztuk. Ostatnio u nas na Litwie Szekspir czy Molier najczęściej wystawiani są z kostiumami współczesnymi, bo widzowi, moim zdaniem, łatwiej jest identyfikować się z bohaterem, który wygląda podobnie do niego. Jak Janek do mnie zadzwonił myślałam, że będziemy również całkiem współcześnie odczytywać Millera, a okazało się, że kostiumy będą pomieszane. Historyczne, ale troszeczkę podciągnięte we współczesne czasy. Reżyser bardzo dobrze widział jak każda postać ma wyglądać i bardzo dokładnie mi powiedział, co on widzi. Później już starałam się tę wizję reżysera realizować z mojego punktu widzenia czyli człowieka, który robi kostiumy.

Jak pracuje się Pani w Elblągu?

Jestem bardzo wdzięczna i zadowolona, że mogłam zapoznać się z ludźmi, którzy pracują w Teatrze i oczywiście z krawcowymi. Zawsze mnie dziwi kiedy ludzie, którzy projektują kostiumy czy ubrania, nie mówią o tych, którzy tak naprawdę te ubrania robią. Narysować projekt może każdy, ale zrobić tak, żeby to, co jest na papierze albo zostało omówione ustnie, przenieść w realne życie, to musi usiąść nad tym człowiek, który będzie potrafił to uszyć. Projekt trzeba wyciągnąć z papieru i przenieść na materiał. Ja zawsze mówię, że moja rola w tym jak wygląda postać jest malutka. Największa część pracy odbywa się w pracowni krawieckiej, gdzie wracając do porodowych skojarzeń, krawcowa jest położną, która przyjmuje na świat to dziecko, które urodziło się w głowie projektanta.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: TobertTreść komentarza: Drożyzna makabryczna a prywata mówi że będą groszowe podwyżki ,które nie wystarcza nawet jednodniowe zakupyData dodania komentarza: 23.04.2024, 09:03Źródło komentarza: Płaca minimalna w 2025 roku. Na co może liczyć grubo ponad 3 miliony Polaków?Autor komentarza: EdwardTreść komentarza: Szary napis na koszulkach i szara gra . Do tego jeszcze baner "nowy stadion". Ten obecny stadion i tak będzie imponujący dla piłkarzy z Ostródy ,Pasłęka czy Braniewa .Data dodania komentarza: 23.04.2024, 08:55Źródło komentarza: Olimpia wyszarpała derbowy remis (galeria i wideo)Autor komentarza: AntipisTreść komentarza: Śliwka, Traks, Kowszyński, czyżyk-skoczyk, Zdziech, bansiewicz, Prusak, Rutkowski - gdzie jesteście? Samojebek na fejsa sobie już nie trzepiecie na meczykach? Co się stało? Czy to zła pogoda was odstrasza? Czy może obecność policji? A może brak wyborów w najbliższym czasieData dodania komentarza: 22.04.2024, 18:37Źródło komentarza: Derbowy mecz o wszystkoAutor komentarza: krisuTreść komentarza: nie odpowiedzialnie :DData dodania komentarza: 22.04.2024, 17:42Źródło komentarza: Z BMW prosto do aresztuAutor komentarza: krisuTreść komentarza: brawo, brawo !Data dodania komentarza: 22.04.2024, 17:41Źródło komentarza: Z BMW prosto do aresztuAutor komentarza: ObywatelTreść komentarza: A cóż to Pana rozczarowało? Obywatelskim obowiązkiem jest wziąć udział w głosowaniu. W tym przypadku trzeba było oddać głos na jednego z dwóch partyjnych kandydatów, albo głos nieważny. Jeśli Pan Paweł obiecał, że odda swój głos na kogoś, kto będzie realizował jego postulaty, to rozczarowaniem byłoby gdyby nie zagłosował, albo oddał głos nieważny.Data dodania komentarza: 22.04.2024, 11:32Źródło komentarza: Paweł Rodziewicz komentuje wynik wyborów
Reklama